DZIENNIK BLISKOŚCI

13:03

Od kilku tygodni zarówno mojego facebooka jak i instagrama zalewa fala udostępnianych przeze mnie informacji -  mniej lub bardziej wyczerpujących temat - a dotyczących pewnej książki. Tak, mowa o "Dzienniku bliskości". Jeśli chcecie poczytać trochę o moim udziale i roli w projekcie oraz o całym doświadczeniu, zapraszam!


Wszystko zaczęło się od instagramowej znajomości z Mirą. Mira wpadła na mój profil na instagramie, spodobały się jej moje ilustracje i tak nasza znajomość miło sobie płynęła, aż w końcu przyszedł dzień, w którym Mira postanowiła się ze mną podzielić pomysłem. Pomysłem, którego była połową, bo drugą połowę stanowiła Kinga (BliskoStwory). Co się okazało, dziewczyny wymyśliły sposoby na kreatywne aktywności, miały całą listę pomysłów na to jak można ubogacić relacje między członkami rodziny - dziećmi i rodzicami, jak mogą wspólnie spędzać czas, poznać się lepiej i zbudować prawdziwą więź. Brzmiało to wszystko bardzo pięknie, idea spodobała mi się niezwykle. Tematy relacji i emocji są mi niezwykle bliskie. Lubię obserwować ludzi, często dostrzegam detale i niuanse zachowania, często przecież staram się to zawrzeć w moich rysunkach. No i tu padło pytanie - czy chciałabym zilustrować ich pomysły, bo planują je wydać pod postacią książki. Wow. Czy bym chciała? Oczywiście. Czy dam radę..hmmm. Trochę się zastanawiałam nad tym, bo jednak książka to trochę więcej niż kilka ilustracji, jest ich kilkadziesiąt. W dodatku czy na pewno spodoba się dziewczynom, a później odbiorcom to co wykonałam? Jak zwykle odezwał się mój ulubiony wewnętrzny doradca, który mówił nie, nie, raczej sobie nie poradzisz, a ja jak zwykle postanowiłam sobie i jemu udowodnić, że jednak będzie inaczej. Zgodziłam się więc ochoczo i przystąpiłam do pracy!


Najpierw pracowałyśmy nad okładką, kiedy okazało się, że tak to jest to, ustaliłyśmy, że reszta zadań będzie ilustrowana właśnie w tym stylu. To co? Do roboty!

Czy było łatwo. Nie :D Wiele weekendów oraz wieczorów upłynęło na rysowaniu, a ja już wiele razy czułam się zmęczona i dość zrezygnowana, widząc że to dopiero zadanie numer 15, a przede mną jeszcze przynajmniej 20. A przecież chciałam, aby każda strona była wyjątkowa, jedyna i inspirująca. No nic, trzeba działać. Zakończyłam rysowanie, oddałam w ręce dziewczyn i naprawdę nerwowo zerkałam na maila w oczekiwaniu na werdykt, co o tym sądzą, czy to miały na myśli i czy oddałam dobrze ducha "Dziennika". Co się okazało? Tak to jest to. Co się potem okazało? Dziewczyny wymyśliły kolejne zadania, aby książka była jeszcze pełniejsza i ciekawsza! Zadania były super, kolejne pomysły, zabawy...ekstra! Ale zaraz, czy ja będę w stanie znów to zrobić?! Nie, nie, już chyba nie. Dlatego też zgodziłam się na wszystko i przystąpiłam do rysowania kolejnych zadań! Tak moi drodzy, cała ja.

Tym razem o dziwo poszło mi chyba sprawniej. Zresztą mając wolna rękę w twórczości i do tego taką drużynę jak Mira i Kinga, to naprawdę luksusowe warunki dla ilustratora!


Ok! Zadania narysowane, książka ma kształt, okładkę, nawet wstęp. Wszystko jest. Teraz trzeba ją wydać. Pomysłów było wiele. Między nimi pojawiło się WSPIERAM.TO - czyli platforma crowdfundingowa. W skrócie - publikujesz swój pomysł/projekt, określasz kwotę potrzebną do realizacji, ramy czasowe zbiórki, a chętni wpłacają pieniądze jeśli Twój pomysł ich przekonał. Wiele razy obserwowałam tego typu akcje - kilka naprawdę zakończonych spektakularnym efektem, niestety wiele też klapą. Za każdym razem podziwiałam biorących udział, oczywiście również za każdym razem myśląc sobie, że nigdy bym nie dała rady sobie z tego typu presją oraz zależnością od w sumie nie znanych i anonimowych wspierających. Także, kiedy decyzja zapadła i książka miała trafić na WSPIERAM.TO, doznałam chwilowej utraty świadomości oraz mikrozawału. Z jednej strony super - ryzyko, zabawa, zbieranie funduszy, reklama itp. itd. Z drugiej strony - ja i ryzyko, to raczej nie idzie w parze, po drugie - a co jeśli się nie uda?! Dziewczyny były pełne optymizmu, więc i ja postanowiłam nie pokazywać tego co kotłuje się we mnie wewnątrz. Postanowiłam zastosować niezawodny mechanizm wyparcia i po prostu zignorować strach i nerwy, a całą tą energię poświęcić na działania promocyjne "Dziennika".  Im więcej strachu, tym więcej banerków powstawało, więc wyszło to chyba na dobre! Dziewczyny dbały (i dbają) o promocję, całe zaplecze, a ja wspierałam (i wspieram) je graficznie!

Każdy dzień zaczynałam od nerwowego odświeżania strony i sprawdzania procentów. Bywały dni, że sprawdzałam je co 15 min. Przyszły Święta - przestój (o nieeee, nie uzbieramy), majówka ( nieeee tylko nie to!) i w końcu wielkie bum. Nie wiem czy kiedykolwiek widok 3 cyfr, jeszcze ucieszy mnie aż tak bardzo...100, jest 100%!


Stało się! Kwota osiągnięta, książka zostanie wydana! A wiecie co jest najlepsze? Nadal są jeszcze prawie 2 tygodnie akcji! Czyli możliwe, że nie tylko książka zostanie wydana, ale również zapoczątkuje ona wspaniałe warsztaty dla dzieci i rodziców!

No i teraz będą ważne rzeczy czyli moje wnioski i rzeczy, których się nauczyłam i myślę, że warto się nimi podzielić.

Po pierwsze, jak bardzo nie da się czasem przewidzieć tego, jak pozornie niewielkie znajomości, czasem nawet tylko wirtualne, mogą wpłynąć na nasze życie. Dziewczyny dały mi taką niesamowitą okazję do spełnienia własnych ilustratorskich ambicji, zaufały mi, a do tego jeszcze zawsze słyszałam od nich tylko słowa motywacji, pełne optymizmu i entuzjazmu, a przecież znamy się jedynie internetowo! Co więcej, często namawiają mnie do dalszego przekraczania własnych jakichś niepewności siebie i baaaardzo dopingują, w sprawach "Dziennika", ale też przy innych projektach. Kolejna sprawa to właśnie ta niepewność. Nie należę do najbardziej przebojowych i pewnych siebie osób, ale zauważyłam, że naprawdę warto pokonywać te słabości. Nawet jeśli nie wypływa to z naszej natury, warto podejmować wyzwania. Zmuszać się do tego. Naprawdę, ani razu nie rozczarowałam się, a wzmocniło mnie to, dodało pewności siebie i odwagi, żeby sięgnąć dalej i poprzeczkę podnieść ciut wyżej. Kolejna ważna sprawa - ludzie. Nie wiem czemu, nie wiem skąd, ale miałam wewnętrzny sceptycyzm co do tego, że jednak trzeba przy akcji crowdfoundingowej polegać na innych. Jednak zarówno przypadek "Dziennika" jak i przypadek mojego #project_plant, o którym pisałam wcześniej, dowodzą że (uwaga, uwaga szokujące stwierdzenie! nawet dla mnie!) możemy się po innych spodziewać naprawdę samych dobrych rzeczy, jeśli tylko damy coś od siebie, co będzie A) przemyślane, dopracowane, jakościowe; B) odpowiadające zapotrzebowaniu danej grupy osób. Ludzie są naprawdę bardzo otwarci, chętni do działania, angażują się z chęcią, jeśli tylko pokażemy im, że warto. Będą natomiast wiedzieli, że warto, jeśli konkretnie, rzeczowo oraz w wizualnie przyjemny sposób pokażemy im nasze pomysły.

Na pewno jeszcze kolejne wnioski i nauki wypłyną z tego doświadczenia w miarę jak akcja się zakończy, a później jak już będą jej efekty. Natomiast pomyślałam, że może warto trochę od siebie napisać, szczególnie, że ostatnio dostaję naprawdę dużo wiadomości od Was, w których piszecie, że lubicie to co robię i dopingujecie mnie! To naprawdę dodaje skrzydeł!

Tych, którzy chcieliby nas jeszcze wesprzeć odsyłam na stronę, gdzie w dalszym ciągu jest to możliwe i baaaaaardzo potrzebne!

https://wspieram.to/dziennik-bliskosci

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Idea dziennika bliskości bardzo mnie ujęła - chętnie się dołączę! I nawet nie wiesz, jak się cieszę, że udało się Wam zebrać całą sumę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohh a jak my się cieszymy!! :D Dzięki wielkie za wsparcie!! <3

      Usuń
  2. Ogromne gratulacje! Tym bardziej, że będąc grafikiem, doskonale znam krytycznego krytyka w głowie. On zbyt często podcina skrzydła. Doskonale zatem, że znalazły się osoby, które podziałały na Ciebie jak RedBull. :) Masz świetną kreskę, bardzo fajne pomysły.
    A na dodatek Wasz przykład skłonił mnie do spróbowania sił w crowdfundingu z jednym z projektów. Być może, tak jak Wy, pozytywnie się zaskoczę, choć na razie szczękam ze stresu zębami na samą myśl o publikacji kampanii. ;)
    Trzymam kciuki za kolejny próg dla Dziennika!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za miłe słowa!! Trzymam w takim razie za Ciebie mocno kciuki i za Twoją akcję!! No i nie dawaj się temu krytykowi! Będzie super!! Pozdrowienia!!! <3

      Usuń
  3. Osz Ty!! ❤️❤️❤️❤️Faktycznie nic nie dałaś po sobie poznać! Ale jesteś przyczajony tygrys ukryty smok!! A ja wiedzialam od razu ze z taka kreska to bedzie sukces!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! A ja wiedziałam, ze Wasz pomysł to będzie sukces! Cóż, to po prostu super team! <3

      Usuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAA, jak prosto z serducha napisałaś, lowju!
    I po raz pięćsetny siódmy dziękuję za Twoje zaangażowanie, wiarę w nasz pomysł, niebywały talent i niesamowite wsparcie! Taki team to wymarzony team!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko szczerze!! Dzięki wieeeeeeelkie! <3 :*

      Usuń