A TO DŹWIĘKI!

18:08

ostatnio cierpię na brak jakiś specjalnych, nowych odkryć muzycznych, więc zabrałam się za odświeżanie płyt, które kiedyś, gdzieś przesłuchałam, ale z braku czasu i ogólnego zabiegania odłożyłam, zapomniałam i tak zaginęły zarówno w mojej pamięci jak i ipodzie. no i chyba dobrze się stało, bo w końcu przyszedł na nie odpowiedni czas. odnalazłam trzy całkiem przyjemne kąski. radzę sprawdzić. mi towarzyszą przez ostatnie dwa tygodnie i póki co nie mam dość. 



 
little dragon - machine dreams
[2009]

8.0
little dragon pokazała mi pewna przemiła pani koleżanka juz prawie rok temu.  spodobało mi się, aczkolwiek ta płyta to było dla mnie zawsze, zamęczane przeze mnie po milion razy, "a new". cóż, nie mogłam chyba bardziej się mylić. cały krążek stanowi energetyczną kompilację, swietnych, mocno rytmicznych utworów. ja dałam się porwać, więc serdecznie polecam!






muchy - notoryczni debiutanci
[2010]
7.5
przyznaję szczerze, że parę miesięcy temu przesłuchałam tą płytę raz i to skacząc po utworach. stwierdziłam, że syndrom drugiej płyty dopadł panów, jedna piosenka w porządku, ale już raczej za resztę dziękuję. tak skończyła się moja przygoda z notorycznymi debiutantami, do momentu kiedy znalazłam się w pociągu na kilka dobrych godzin, gdzie zdecydowałam się przysłuchać utworom i dać im kolejną szansę (jako, że muchy zawsze należały do jednych z bardziej przeze mnie lubianych polskich zespołów). no i cóż...zwracam honor. płyta inna od debiutu, dotyka troche innych płaszczyzn (może jest bardziej dojrzała?), ale dalej ma to coś, co sprawia, że wciąż chce się ich słuchać i co wciąga na długie godziny. no i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o świetnych tekstach. gratuluję!




tame impala - innerspeaker
[2010]
6.0
o tej płycie generalnie nie da się powiedzieć złego słowa. utwory fajne, z dawką psychodelicznych klimatów, ale równocześnie chwytliwymi melodiami. mają wielu zwolenników, ja również z chęcia wysłuchałam. jedyne do czego się mogę przyczepić to moje własne podejście do tematu. mianowicie chyba mnie już znudziły te nowe, oryginalne, poszukujące i nowatorskie zespoły, które chcą się wyróżnić (i chwilowo oczywiście im się udaje). tak jak jeszcze rok temu byłabym naprawdę zachwycona innerspeakerem, tak dziś przesłuchuję i odkładam na półkę. polecam jednakże zagorzałym wielbicielom takich klimatów, gdyż rozczarowanie nie spotka ich na pewno. ja jednak czekam na prawdziwą muzyczną rewolucję, której tu niestety nie odnalazłam...





a na koniec miła niespodzianka. ja się zachwyciłam, ale nie mogło być inaczej w przypadku takim jak ten! robert smith + crystal castles...myślę, że komentarz jest tu zbędny.




You Might Also Like

0 komentarze